piątek, 7 maja 2010

Przyjaciół i butów nigdy nie za wiele...

Chyba zwariuję! Chcę Wigilie! Żeby moja rodzina o północy w końcu przemówiła ludzkim głosem. A po tym wszystkim założę Lige Obrony Polskich Rodzin. I mam nadzieje, że nikt nie potraktuje tego jak double time Samoobrony.
Z samoobronnych myśli wyrwał mnie telefon.

- Cześć młoda.
- Co zaś??
- Aha..tak..rozumiem..uczysz się?
- No... (to się nazywa inteligentna odpowiedź!)
- To jesteś głupia. A czego?
- Standardów. Satin Doll.
- A co to?
- Taka szatańska lalunia.
- To weź odłóż rurę i chodź do parku..może coś sobie poderwiemy..?
- ..chyba liście z drzew.. Leje.
- Ptaki drą ryje, bez pachnie, hormony, dziewczyno!
- NO mam, cholera. I alergie też mam. Na własną głupotę. Ech, wiosna przyszła. Już kicham i smarkach.
- Trombola, jak tak dalej pójdzie, to spędzisz stare lata, ucząc w ognisku muzycznym i podrywając pryszczatych chłopców na intelekt. Co się z Tobą, do [...] nędzy, stało?
- Nie otwarłam knajpy. Ta daaam! Ćwiczę. Powrócę dopiero za tysiąc lat, odkryta jako skamielina przez podstarzałego profesora pedała. Z trąbką w ręce i zwojem papirusa z hieroglifami „Straight, no chaser”. Przyszłe pokolenia będą myślały, żem skała, aż w końcu ktoś usłyszy tykanie. Wszyscy pomyślą, że to wciąż żywe serce, ale kiedy już dotrą do źródła, okaże się, że to metronom. Ot, cała historia. Długa. Ale za to nudna! :)
- Szalona..
- Nie szalona, tylko lekko opóźniona. Czujesz, kurna, różnice?
- ...?
- Wejdź na Międzynarodowy Przegląd Kulturalny.
- Na co?
- Na Facebook. Pogadamy.
- To może lepiej zrobimy Przegląd Dzieł Literackich?
- Pan Tadeusz?
- Pół litrowy. I jest jeszcze Sheakespeare na DVD. Po czesku. Przyjeżdżaj.

Bytka albo nie bytka oto jest zapiiitka!!

poniedziałek, 3 maja 2010

My foolish heart

Jakiś czas temu przestałam na poważnie marzyć. Serducho zaczęło się kurczyć i zamykać, żeby przypadkiem nie dostać od życia po nosie. Choć w muzyce jeszcze było. Ale to nie tak..nie tak ma to wszystko wyglądać. Bez ryzyka nie ma nic, o czym mogłabym opowiedzieć dźwiękami, brzmieniem.. A trzeba mieć o czym opowiadać.
Wychodzę wieczorem z trąbką na ramieniu, zawijając warkoczem, a tu nagle zza rogu kościoła wyskakuje czarny kot z wielkimi oczami. Ludzie zaczynają chodzić do tyłu, a kot, Bogu ducha winny, patrzy się na nich z przerażeniem. Taka wiara właśnie, w zabobony..bez sensu. Człowiek, zamiast na pięknie, skupia się na jakichś starych uprzedzeniach i z góry zakłada, że zdarzy się coś złego.
Wciąż jakieś tragedie, wielkie kłótnie o rzeczy małe, wieczny brak czasu... ludzie sami to przyciągają.
Wyłącz to myślenie. I przejdź na pozytywny bieg zdarzeń. I uwierz w końcu. W siebie, przede wszystkim! Każdym centymetrem ciała i serca. Uwierz w ludzi, marzenia i uczucia. W to, że wszystko się uda, jeśli tylko tego chcesz. I nawet jeśli wydaje Ci się, że czekasz, to wszystko co zdarzy się po drodze ma umocnić Cię w wierze, że już to masz.
Wymarzony instrument? Kurier z klawiszem przyjechał na drugi dzień. Chcesz zacząć się realizować? Proszę bardzo, masz zespół! Schudnąć? Ok, wyciągnij rower. Chcesz się przejrzeć w czyichś oczach? Ściągnij wreszcie okulary.
Cały ten Sekret...Nie zwlekaj. Nie zastanawiaj się. Nie miej wątpliwości. Kiedy nadarza się okazja, kiedy się pojawia impuls, kiedy zaczynasz czuć intuicyjnie – działaj! To Twoje zadanie. I jedyne co musisz zrobić, by coś zmienić. Nie musisz widzieć całych schodów, wystarczy jeden krok. Aż dotrzesz do miejsca, w którym naprawdę we wszystko uwierzysz, będziesz wiedzieć i czuć. I otrzymasz.
Komuś się to może wydać śmieszne. I wcale się nie dziwię. Ale dość mam już łarzenia między tą szarością. Fruwać mi się chcę.

The night is like a lovely tune, beware my foolish heart!

Serduchowo Kurt Elling'owo