czwartek, 18 marca 2010

Untitled..


Słuchas raz. Nici z tego niy pojmujes. Sluchasz drugi –jużeś mniej głuchy!. Nuta po nucie,carno na białym coraz to jaśniyj. W głowie i na pięciolini. Im więcej „cornych” dźwięków i rozwiązłości w graniu, tym wiynksa radocha powrotu do trzech prostyk nut. Przypotrz-że sie, jako najprostsze rzeczy sóm najtrudniejsze zarazem. Ludziska przy caluśkim tym mętliku, pyndzie dnia codziynnego,gonióm i gonióm i często zapominajóm o prostocie. Abo się jej bojóm, cy jak? A proste, w całyj swej dobroci znacy tyle co szczere. Szczere serducho. Radosne, smutne –ni wazne. Łazi o pokore do tego, co nam jest dane od Kogoś, kto na nas se z góry spoziera..A pote ka? Patrzys w niebo – słónko wisi. Rano wschodzi, wiecór zachodzi. Tak sie słónkowe cienie po świecie snujóm. Raz długie, raz krótkie. Wedle tych cieni widzis świat. Fta raz je radość, a raz smutno na sercu i w dusy. Jeno samego słonka nie widzis, bo za jasne. Trza by go było przyciemnić. Ale ono jako ta świetlistość - takie ze jus lepse ni może być. To jest scyt nad scytami. Óno nos ku sobie ciągnie, bo my w tym mómy udział. A mómy przez pamięć. Bo kie my już hań byli, to musimy pamiętać. Jak chodzimy po górach, to się w nos pamięć budzi i sóm my jako te orły, co nic ino w góre ftóm lecieć. Tak jest ik świat, tam jest ik śleboda! Hań nasa świetlistość!
Mentalne „hej do przodu!” wcale nie wyklucza pokory. Pokora, kie juz do nij przydzies, sama zamknie Ci gębusie. Ta? I wte się zacyno! Zacznies słuchać i uczyć się od innych. Jeno mądrzejszyk. Moze to i być. Dość paplania, trza buzie na ćwiczenie oszczyndzić – trąbkowe najlepiyj.Eksperymentowania w garnkach juz móm dosyć.

Czasem w tyj pamięci, kie byliśmy malućkimi, pomogają nam czyjeś ciepluśkie słowa. To tak, jakbys se Panicku zagadał do kogoś, kto jest blisko, ale go do tyj pory nie znałeś. Jakbyś cuł w kościak, ze jest ku Tobie i czuwa. Odkopałak w starociach wspomnienia Dziadka, spisane przez Niego, kie otocony był już pes klasztorne mury Tyńca. I powiym Wam, co miłość do człowieka to jednak cud na ziemi...Łatwo ni mioł, a tak godół:

„Dziwne, że wszystko co było ciężkie i przykre, zawierało równocześnie tyle samo jakiegoś czaru, radości, zadowolenia i piękna”.

Trochę czasu minie, nim se zwykły człek jak ja pomiarkuje, co mędrole prawióm i zamiast chować się za swojóm głupotą pudzie ku światu naprzeciw. Ale po prowdzie to mi sie widzi, ze to dobry czas. I trza by sie takiego czasu od Gazdy z Góry naumieć, coby i w muzyce syćko zażarło, jakoby z metronomem. Ba do gustu,do serca!