Anioł Drogowskazów
Caluśki świat podpowiada Ci, ka mos iść. Wydazenia, spotkania, słowa, obrazy. Syćko to daje Ci jakiesik sygnały, coby się zatrzymoć, kany zmienić kierunek cy po prostu nózeckami za cymś trosecku podgonić. Mówią Ci niy wprost, cego jesce mos się naucyć. Ale godojom...bo słuchos.
Z głośników grudniowe trąbkowe „dzień dobry” z brzmieniem, które może ogrzać mieszkanie w chłodny zimowy poranek. Biały lepki puch przykleił się już do okien. Mróz znów dostał pół etatu i na nocnej zmianie rozświetla szaro-bury widok z okna w Krakowie- niemal tak samo jak z akademikowego okna na Śląsku. Tydzień. Poniedziałek, wtorek po krakosssku. Domowo i muzycznie. Środowe przedpołudnie w nastroju kawowym myślami wybiega już gdzieś do chatki w górach. Czwartek wita Cię czasem wczesnym popołudniem arytmią serducha,zatrzymaniem akcji pociągu na torach i jakże uroczym dworcem w Katowicach. Piątkowe marzenie łazi gdzieś na szlaku z plecakiem i trąbką. I hop siupa! Góralscyzna daje kopa!!!Weekend mija z prędkością spadającej gwiazdy i nim się obejrzysz jesteś już w pociągu w stronę Galicji.
Anioł Wyobraźni
Kie zacynamy uzywoć wyobraźni, pozucomy na chwile nasą umyśloną i ustaloną rzeczywistość, coby se zbadać jakiesik inne mozliwości. Toć to psecies tak, jakbyśmy se podłącyli interneta – fta tam znajdziemy, pomoze nam to wzbogacić nase zycie na ziemskim padole.
Jeno starannie wybieraj obrazy, którym sie psypatrujes w swojej wyobraźni. I wyobrazaj se jeno to, cego naprowde fces. Tak z caluśkeigo serca, co w dusy cosem głęboko ped świotem pochowane. Zoboc se to wyraźnie, jaśniutko i kolorowo. I usłys! I pocuj! Zyj se tym łobrazem. Fta hań jest szansa, ze bedzie to Twoje.
Jeno kie by sie zdazyło, cobyś jednok nie dostał co fces, raduj sie i z tego. Poć nigdy niy wiys, cosik na góze Gazda knuje.
Rynek wieczorową porą. Zapach grzańca, który w góralskim domu z bali mimo wszystkich błędów w sztuce smakuje nieco inaczej niż ten z wielkiej drewnianej beczki popijany między straganami z korzuchami, czerwonymi koralami i dziełami tudzież badziewiami pseudo ludowymi. Na placki ziemniaczane na Kazimierzu przy okienku numer dziewięć już zbyt zimno. Płaszcz zbyt cienki, kurtka nie grzeje jak trzeba. Zaszywasz się więc z pięciolinią i ołówkiem gdzieś w knajpce przy herbacie z malinami i widokiem na Synagogę. Zamiast życzenia pisanego na kwitłech zostawiasz przy grobie Cedyka kilka nut.
Tak, żeby nabrały mocy.
I kany wracas,to tak jakbyś se sedł w kierunku jakiegosik celu. Patrzaj se pod nogi. Ale i pedniyeś głowe i zoboc se Panicku, jakie piykne mos po drodze widoki. Posłuchaj co gra halny w wiersyckach. Umyślaj o drodze. Przecie ona nas ucy, jak najlepij dotseć do celu. I nas wzbogaca. A cy cel okaze sie lepsy cy gorsy, zalezy łod drogi, którą wybiezes, coby do niego dotseć. I łod tego, co fces, zeby zdazyło sie po drodze.
Jest taki Janioł co sie zwie Jak Gdyby. Spotkas se go casem na swojej drodze. A on Ci powie jeno kilka słów. W kazdym języku świata.
Kochoj, jak gdyby zadne ludzkie stwozenie ni zraniło Ci serca. Przecies ni mos śladów po siekierce?
Śpiwoj, jak gdyby syćko wokół słuch straciło. Tańcuj, jak gdyby nikt na Cie nie zerkoł. Tosz to Al Pacino wywinął takie tango w „Zapachu Kobiety”! A ponoć ocka miał chorutkie...
I zyj tak, jakoby na ziemi było jus niebo.

Toć to syćko ma swój cas. A Niebo jest tu i teroz. Kie dusa Ci ciało w góry wyciągnie, nie umyślaj, ze mos blizej. Toć z kazdego miejsca do niego jednako.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz